WTF FEST: Uliczny Chłam
- Oryginalny tytuł:
- Street trash
- Reżyseria:
- J. Michael Muro
- Scenariusz:
- J. Michael Muro, Roy Frumkes
- Wersja językowa:
- angielski
- Napisy:
- polskie
- Kraj produkcji:
- USA
- Data premiery:
- 06.06.2024
- Gatunek:
- horror
- Czas trwania filmu:
- 91 min
- Czas trwania reklam:
- 5 min
Wybierz dzień i godzinę
Opis filmu
Anarchistyczne kino grindhouse'owe, które obraża wszystko i wszystkich
„Uliczny chłam” wywołuje wstręt od pierwszej do ostatniej sceny. I tak właśnie miało być. Reżyser J. Michael Muro chciał swoim filmem obrazić wszystkich. Udało się. Choć przy okazji dał też widzom do myślenia.
Bohaterowie „Ulicznego chłamu” to zdegenerowane elementy z marginesu – bezdomni alkoholicy, narkomani, straumatyzowani weterani wojny w Wietnamie, których nieleczony syndrom stresu pourazowego doprowadził na skraj szaleństwa, a potem jeszcze dalej.
Akcja filmu toczy się na nowojorskim Brooklynie. Właściciel jednego ze sklepów znajduje przeterminowany alkohol z czasów prohibicji. Trunek już dawno nie nadaje się do spożycia, ale nie przeszkadza mu to w serwowaniu go okolicznym bezdomnym. Ten, kto go wypije, malowniczo i paskudnie się rozpuszcza. Zagadkowe śmierci próbuje zbadać lokalny detektyw, ale to nie jego dochodzenie jest tu istotne, a naprawdę okropne życie bohaterów. Spektakularnie wybuchająca głowa i rozpuszczające się do ohydnej mazi kończyny to ich najmniejszy problem. Seans „Ulicznego chłamu” jest niekomfortowy, także z powodu licznych scen przemocy, która nie została przez Muro wykorzystana jako pretekst do przemycenia nagości, ale do podkreślenia utraty przez bohaterów ich człowieczeństwa.
„Uliczny chłam” to społeczny manifest w przebraniu kina klasy B. Zaskakująco dobrze zrealizowany. Mały budżet został przez twórców zacerowany pomysłowymi efektami specjalnymi i ujęciami, a i aktorsko produkcja wypada całkiem nieźle. Choć Vic Nato – wcielający się w króla wysypiska śmierci, Bronsona – twierdził po premierze, że w chwili realizacji filmu nie miał pojęcia, o czym „Uliczny chłam” właściwie opowiada i o co chodzi jego bohaterowi.
Dzieło Muro w 1987 r. weszło w USA na ekrany nielicznych kin i chwilę później dostępne było już tylko w wypożyczalniach kaset wideo. Początkowo film był niezrozumiany przez szeroką publiczność i traktowany jako szkodliwy chłam. Z biegiem lat został doceniony i dziś traktowany jest jako klasyczny przykład tego, że kino klasy B może poruszać ważne tematy. W dodatku dostarcza też wątpliwych wrażeń estetycznych, a w czasie seansu widzami targają dreszcze obrzydzenia. [opis – Marta Górna]